logo facebook
Ta strona używa Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania - przeczytaj naszą politykę prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z polityką prywatności. AKCEPTUJĘ
Zdjęcia z Gminy Poczesna
Herb Gminy Poczesna
 

Historia z fotografii wzięta, czyli - Babcia Inka

    z dnia: 2020-07-29
- tak mówiły do niej prawnuki. Nie potrafiły wymówić litery „r”, więc zamieniły ją na „n”. Wnuczka Eulalia twierdzi, że odziedziczyła po Niej „gen przedsiębiorczości” oraz miłość i „rękę” do uprawiania kwiatów, a prawnuczka Beata – urodę.
babcia-inkababcia-inka

- Była moją Babcią – zaczyna opowieść Eulalia Błaszak, prezes Stowarzyszenia „Wspólnie dla Rozwoju Sołectwa Zawodzie”, była wiceprzewodnicząca Rady Gminy Poczesna. - Ukochaną, ciepłą i bardzo mądrą, która przekazała mi wiele życiowych rad i… nauczyła mnie prasować męskie koszule.

Historia Pani Ireny, jak każdego człowieka, jest niepowtarzalna i godna wspomnień i pamięci.

- Babcia zmarła w 1994 roku. 26 lat temu. A wydaje się jakby to było zupełnie niedawno – kontynuuje Eulalia Błaszak. - W zasadzie niedawno zdałam sobie sprawę, że w rodzinie bardzo często ją wspominamy. Przypominamy sobie najróżniejsze historie i te smutne, i te zabawne, i te z których płynęły jakieś nauki. Opowiadamy anegdoty, albo mówimy: a co by na to Babcia powiedziała. Babcia wciąż w nas żyje. Jest obecna w naszym życiu.

Irena Smoleń (z domu Caban) przyszła na świat w Poczesnej, 20 października 1911 roku.

- Dano jej na imię Irena, bo urodziła się w dniu świętej Ireny – uściśla wnuczka. Miała ok. 20 lat, kiedy poznała Franciszka Smolenia. Młodzi zakochali się w sobie i postanowili, że w dalszą drogę przez życie pójdą już razem. W 1932 roku wzięli ślub.

- Rok później na świat przyszła ich pierwsza córka Basia - moja Mama. Dziadkowie dochowali się też córki Krystyny – dodaje Eulalia Błaszak.

Po zamążpójściu zapadła decyzja, że Dziadek będzie pracować, a Babcia będzie prowadziła dom.

- Ale – jak życie pokazało – oprócz prowadzenia domu, pracowała w nim zarobkowo – dodaje Eulalia Błaszak. - Była krawcową i to bardzo dobrą krawcową.

W pierwszych latach małżeństwa życie państwa Smoleniów układało się pracowicie, ale spokojnie i dobrze. Potem nastały bardzo trudne czasy – wybuchła wojna.

- Dziadek poszedł na front, a Babcia z dziećmi została w domu. Musiała sobie radzić i poradziła sobie świetnie. Właśnie dlatego, że była tak świetną krawcową. Szyła, przerabiała, przeszywała… Często było tak, że ludzie nie mieli pieniędzy i za przeróbki płacili towarem: jedzeniem, opałem. Babcia była bardzo pracowita i bardzo przedsiębiorcza. To dzięki Niej w domu zawsze było co jeść, a cała rodzina chodziła porządnie ubrana, bo nawet buty potrafiła uszyć. Ona była genialną krawcową. Pamiętam – oczywiście już wiele, wiele lat po wojnie - piękne sukienki do komunii, które uszyła dla mojej siostry i dla mnie. Uszyła mi też suknie ślubną… Babcia bardzo dbała o każdy szczegół. Na przykład kiedy w letni, gorący dzień odpoczywała na ławce przed domem, zawsze pod parasolem. Uważała, że słońce jak najbardziej jest jej potrzebne, ale w nadmiarze szkodzi i nie jest najlepsze na cerę. W domu natomiast chodziła w miękkich kapciach, tłumacząc, że tylko w taki sposób stopy właściwie odpoczywają – opowiada Eulalia Błaszak.

Ze starych fotografii wynika, że w trudnych wojennych i powojennych czasach były też chwile przyjemne.

- Mam takie zdjęcia: na jednym moja Babcia, Dziadek, moja Mama Basia i Ciocia Krysia. Wszyscy elegancko ubrani, uczesani. Na drugiej: mój Dziadek gra na mandolinie…

- Moja Mama opowiadała mi, że jak Ona była dzieckiem, to wraz z kolegą z sąsiedztwa uwielbiali bawić się „w teatr” i Dziadek Franciszek przygrywał im nie tylko na mandolinie, ale też na pile. Ponoć zabawa była fantastyczna – dodaje Eulalia Błaszak.

- Patrzę na to zdjęcie i się uśmiecham – mówi prawnuczka Beata Błaszak. - Bo Prababcia była ciepła, spokojna, miała ogromną cierpliwość… A ja jeszcze dodatkowo byłam dumna z tego, że wszyscy twierdzili, że jestem do Niej bardzo podobna i mówili o mnie: „Babcia Smoleniowa”. Myślę, że mieli rację. Z dzieciństwa doskonale pamiętam chwile spędzone u Prababci. Często u Niej bywałam. Siedziałam na kozetce i obserwowałam jak szyła. Bawiłam się gałgankami. Fascynowały mnie te wszystkie gadżety krawieckie, którymi się posługiwała, ale najbardziej zawsze interesował mnie naparstek… Pamiętam też zapach i dźwięki tamtych dni. Przez cały czas włączone było radio – Program Pierwszy, a z kuchni dochodziły smakowite zapachy.

- Bo Babcia oprócz wielu zalet i talentów była jeszcze świetną kucharką – stwierdza Eulalia Błaszak. - Nie tylko bardzo smacznie gotowała, ale robiła też genialne wino z czarnej porzeczki i zasmażaną marchewkę. Taką na maśle. Do dzisiaj czuję jej smak i muszę się przyznać, że nigdy, przenigdy nie udało mi się takiej zrobić. Nie wiem czy to brak talentu, czy… marchewki już inne!



Aneta Nawrot,

fot. archiwum rodzinne – E. Błaszak




zam. an

 

 
babcia-inkababcia-inka
babcia-inkababcia-inka
babcia-inka
babcia-inka