logo facebook
Ta strona używa Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania - przeczytaj naszą politykę prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z polityką prywatności. AKCEPTUJĘ
Zdjęcia z Gminy Poczesna
Herb Gminy Poczesna
 

Noc z hipopotamem

    z dnia: 2017-05-19
W redakcji czuła się jak ryba w wodzie, ale... pewnego dnia powiedziała dosyć. Spakowała rzeczy z biurka i... rozpoczęła nowe życie.
marzenamarzena


 

Marzena Filipczak, podróżniczka, pisarka, dziennikarka, redaktora, ale przede wszystkim osoba odważna, empatyczna i nie znosząca nudy. W piątek, 12 maja, w Bibliotece w Poczesnej odbyło się z nią spotkanie. Kilka godzin wcześniej udało się nam porozmawiać z pisarką.

Aneta Nawrot: Decyzję o zmianie swojego, w zasadzie, całego życia podjęła Pani w 2007 roku. Łatwo pewnie nie było...

Marzena Filipczak: - Nie było.

AN: A co było najtrudniejsze?

MF: - Decyzja zrezygnowania z pracy, a potem decyzja rozpoczęcia podróżowania. Człowiek ma taki naturalny lęk przed nieznanym. Pomyślałam sobie jednak, że wiele osób podróżuje samodzielnie, dlaczego więc nie spróbować...

AN: I w jaki sposób zaczęła Pani przygotowania?

MF: - Wzięłam kartkę, która podzieliłam na rubryki. W jednej z nich napisałam czego się boję, w kolejnej - jak to można pokonać, jakie jest rozwiązanie. Przykładowo: - boję się, że zachoruję. Rozwiązanie: - muszę mieć takie ubezpieczenie, że w razie nieszczęścia będę miała zabezpieczoną pomoc medyczna, a nawet powrót do kraju. No i tak dalej. Jak już się uporałam z tymi lękami, to zaczęłam się zastanawiać jaki należy wziąć bagaż, żeby było w nim wszystko co potrzeba, a żeby nie był zbyt duży i ciężki.

AN: I udało się?

MF: - Oczywiście. Lęki, prawie w całości, pokonane, a w każdej podróży mój bagaż waży 7-8 kilogramów i zawsze mam, tak na „czarną” godzinę kaszę jaglaną z warzywami, która mogę przygotować „na szybko”. Bagaż jest tylko wówczas cięższy, kiedy biorę namiot...

AN: OK, ma Pani zawsze jakiś plan „B”, kaszę jaglaną w plecaku, pancerny telefon z baterią, która długo „trzyma”, ale dla mnie osobiście samotne wędrowanie po nieznanych światach wzbudza lęk.

MF: Z tym samotnym podróżowaniem jest jak ze wszystkim w życiu: są wady i zalety. W takich krajach jak na przykład Iran czy w niektórych azjatyckich, kiedy mieszkańcy widzą samotną osobę z plecakiem, to się do niej odnoszą z dużą przyjaźnią. Chętnie informują, gdzie można kupić jedzenie, gdzie można znaleźć tani nocleg, chętnie porozmawiają. Poza tym jak się samemu podróżuje, to mam wrażenie, że głębiej przeżywam to co widzę, to co mnie otacza.

AN: Nigdy nie było mrożących krew w żyłach sytuacji...

MF: Paradoksalnie, taka najbardziej „mrożąca” była kiedy jeszcze podróżowałam w towarzystwie. To było w Keni. Zignorowałyśmy z koleżanką przestrogi mieszkańców, żeby w nocy w Nairobi nie wychodzić z dworca autobusowego zanim całkiem się nie rozjaśni. Wyszłyśmy, a za nami siedmiu facetów i przyłożyli nam noże do boków... Zaatakowali w centrum miasta – Nairobi. Nawet nie dyskutowałyśmy, tylko oddałyśmy pieniądze i wszystkie cenne rzeczy, które miałyśmy przy sobie. Przez wiele lat nie wracałam do Afryki. Miałam uraz. Teraz powoli przełamuję ten lęk, bo nigdzie na świecie nie ma tak pięknej przyrody jak tam.

AN: A ta przyroda nie bywa niebezpieczna?

MF: - Jak człowiek słucha tego co mówią mieszkańcy, to nie jest niebezpiecznie tylko pięknie i niesamowicie. Będąc w Ugandzie nocowałam w namiocie w jednym z parków. Przestrzegano mnie przed hipopotamami. Powiedziano mi, że jak je usłyszę, a one tak charakterystycznie mlaskają, to mam się zachowywać jakby mnie w ogóle nie było. No i rzeczywiście. W środku nocy słyszę mlaskanie i kroki. Zamarłam w tym moim małym namiocie. Hipopotam podszedł, obwąchał namiot, dotknął go pyskiem i po chwili odszedł. Nie powiem, żebym nie była przerażona. Wspominam to jako niesamowitą przygodę.

AN: A jak Pani planuje swoje wyjazdy?

MF: - Podróże to także mój sposób na życie. Piszę relacje, książki, dużo też rzeczy redaguję... Dlatego moje plany podróżnicze muszę dostosować do zobowiązań zawodowych. Tym bardziej, że w podróż nie zabieram żadnych laptopów czy tabletów. Do robienia notatek służy mi jedynie zeszyt i długopis. Przygotowania do podróży zaczynam od tego, że sprawdzam, jak mogę dotrzeć najtaniej. Jak już mam kupiony bilet, to w zasadzie mogę powiedzieć, że wyjazd jest już załatwiony, bo o resztę będę się martwić na miejscu... Teraz w lipcu planuję wyjazd w miejsce, gdzie rządzą kobiety... Na Estońską wyspę Kihnu.

AN: Dziękuję za rozmowę.

 

Polecamy:

Marzena Filipczak: Między światami

Marzena Filipczak: Jadę sobie

Marzena Filipczak: Lecę dalej. Tanie podniebne podróże

 

 

 
marzenafilipczakmarzenafilipczak
marzenafilipczakmarzenafilipczak
marzenafilipczakmarzenafilipczak
marzenafilipczakmarzenafilipczak
marzenafilipczakmarzenafilipczak
marzenafilipczakmarzenafilipczak
marzenafilipczak
marzenafilipczak
marzenafilipczak
marzenafilipczak
marzenafilipczak
marzenafilipczak